środa, 19 grudnia 2012

Jutro będzie normalnie - Agnieszka Lis

Pani Agnieszka Lis przyjechała do mojego rodzinnego miasta. Zmobilizowana przez nauczycieli poczłapałam jej posłuchać. Nie wiedziałam, kim jest owa osoba. O jej książkach nigdy nie słyszałam. Jednak poszłam - a co mi tam przecież szkodzi?
Nie żałuję. Ta pani jest niesamowita. Przyjechała do nas trzy razy, w czasie których zorganizowała pięć warsztatów literackich. Jak wspominałam niezwykła kobieta!
Po roku (!) od naszego pierwszego spotkania zakupiłam jej pierwszą książkę. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że w księgarniach jej nie było. Ba! Nawet zamówić nie dało rady. A szkoda, bo książka jest naprawdę warta przeczytania.

Małgośka – główna bohaterka książki – to osoba, którą chyba wszystko w życiu spotkało. Sieroctwo, mobbing w pracy, zdradzający mąż i jeszcze ta teściowa... Mimo małego mieszkania dziewczyna nie załamuje się. Dzielnie wychowuje swojego czteroletniego synka i znosi uroki awansu, marząc o małym, białym domku, który mógłby być również żółty. Zdawałoby się, że więcej już nie może się wydarzyć, że temat został wyczerpany, a jednak bohaterkę wciąż spotykają niezwykle ciekawe perypetie. Sama o sobie mówi, że jest szczęściarą, ale czy szczęście wystarczy, aby przejść, a raczej prześlizgnąć się przez życie cało?

Po opisie nietrudno się domyślić, że jest to powieść skierowana głównie dla dorosłych. Jednakże mogą za nią sięgnąć oczywiście dużo młodsi. Książka nie zawiera żadnych przekazów ani słów, które mogłyby nastolatka wprowadzić w zakłopotanie. Została napisana prostym, zrozumiałym językiem. Pisana w pierwszej osobie - to jest wchodzimy w głowę głównej bohaterce. 

Historia opiera się na kolejnych wyzwaniach głównej bohaterki. Na początku Małgośka ma małe spory z Mamusią. No może nie zaraz takie małe - teściowa cały czas wchodzi jej w paradę. To właśnie teściowa jest najmądrzejsza, najlepsza, najwspanialsza, cała jest naj naj naj.Oczywiście to ona wie najlepiej jak wychować czteroletniego Cyprianka. Na całe szczęście, by uniknąć niepotrzebnych konfliktów z teściową wyrwaną prosto z dowcipów, Małogarzata wszystko przetrzymuje. Nie odzywa się nawet wtedy, gdy Mamusia  z Tatusiem zamieszkują u nich. Lecz nie tylko w domu biedna synowa ma problemy. Również w pracy zaczynają się schody, gdy dostaje awans. Jak to zwykle bywa, gdy drugiemu coś się udaje, reszta jest najnormalniej w świecie zazdrosna. Do tego wszystkiego dochodzi później nieobecny w jej życiu mąż, Zbyszek. I jak tu się cieszyć z życia?

Fabuła prowadzona jest w miarę równo. Wszystko na samym końcu zostaje dopowiedziane, aczkolwiek końcówka została poprowadzona błyskawicznie. Nie jest to oczywiście jakaś wybitnie skomplikowana historia. Wręcz przeciwnie - należy bardziej do tych prostszych, tych często spotykanych. No ale niestety - takie jest właśnie życie. Bez super mocy i inny pomocnych magicznych sztuczek. 

Bohaterowie są bardzo dobrze dopasowani do takiego typu powieści. Na przód wychodzą oczywiście dwie postaci - Małgośka oraz (nie, nie jej mąż) Mamuśka. Do tego grona można jeszcze dodać Cypriana, ale wiadomo, to tylko dziecko, o które toczy się częsty spór. Ich relacje zostały doskonale uwypuklone. Nie są płaskimi bohaterami, którzy mają jedynie służyć jako kukiełki do przedstawienia historii. Jeżeli miałabym powiedzieć szczerze, czytając o poczynaniach Małgośki, miałam wrażenie jakby jej świat naprawdę istniał.
Przytocze do tego fragment powieści (ulubiony Agnieszki Lis):

Kupuję sobie wielki bukiet tulipanów. Piętnaście. Uwielbiam tulipany. Przynoszą ze sobą przekonanie i wiarę, że po nich zakwitną inne kwiaty, że będzie ciepło, nadejdzie lato, a ja jak Calineczka znajdę na łące swojego Księcia Elfów. Co roku kupuję wiosną tulipany, napełniam nimi wazon kilka razy w sezonie, uwielbiam je. Uwielbiam także i to, że rosną w wazonie. Udowadniają mi, że nawet w bardzo niesprzyjających, złych, fatalnych warunkach można się rozwijać. Przecież kiedy kwiaciarka podaje mi je ze straganu, zebrane w wielki bukiet i związane cienką rafią, i kiedy wstawiam je do wazonu, są już ścięte, czyli w zasadzie nie żyją, prawda? Jakież warunki mogą być trudniejsze? Te kwiaty już umarły, a dalej rosną. Ja też w środku nie żyję, a powinnam rosnąć. I chyba tak naprawdę chcę rosnąć. Pewnie dlatego kupuję tulipany, szczególnie teraz jest mi potrzebny optymizm związany z siłą ich wegetacji. 
Mamusia patrzy na przyniesiony przeze mnie bukiet i mówi:
- Tulipany kupiłaś? Twarde te pąki, nie rozwiną się.

Historia Małgorzaty - matki, żony, synowej i pracownicy - jest stosunkowo krótka. Zaledwie 244 strony, w dodatku czytane na jednym oddechu. Powieść wciąga. Lecz gdy ją kończymy mamy wrażenie, że "nic nam nie przyniosła". Niestety.

-----------------------------
Tytuł: Jutro będzie normalnie
Autor: Agnieszka Lis
Wydawnictwo: Replika
Wydanie polskie: 24.01.2011
Liczba stron: 244
Kategoria: Obyczajow; Dla Kobiet
----------------------------

Ocena: 4 (dobry)
Wniosek: Może kiedyś powrócę do "Jutro będzie normalnie"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz